Grupa turystów zwiedzających odległe zakątki Uralu przypadkowo natknęła się na zapomnianą wioskę, której nie było na żadnej mapie. Wioska wyglądała na opuszczoną: domy stały zniszczone, ścieżki były zarośnięte trawą i wydawało się, że nikt tu nie mieszkał od wielu lat. Jednak gdy zbliżyli się do jednego z domów, zauważyli słabe światło prześwitujące przez szczeliny w okiennicach.
Gdy podeszli bliżej, usłyszeli cichy śpiew dochodzący z wnętrza. Turyści spojrzeli na siebie, zastanawiając się, kto mógł mieszkać w tym opuszczonym miejscu. Jeden z nich zapukał do drzwi, które po kilku chwilach powoli się otworzyły. Na progu stała zgarbiona staruszka o wychudzonej twarzy i głęboko osadzonych oczach, w których było coś niezwykłego.
Stara kobieta zaprosiła ich do środka, mówiąc, że dawno nie widziała gości. Chata w środku była zaskakująco przytulna, choć staromodna. Na ścianach wisiały stare ikony, na stole stały drewniane kubki z ziołową herbatą, a w kącie płonął samowar. Turyści zaczęli zadawać pytania, zastanawiając się, jak to się stało, że została tu sama. Staruszka, uśmiechając się, opowiadała o swojej długowieczności, o tym, jak wszyscy wyjechali, a ona postanowiła zostać, nie chcąc opuszczać swojego domu.
Ale gdy rozmawiały, atmosfera w chacie zaczęła się zmieniać. W powietrzu unosiło się coś dziwnego, jakby przestrzeń wypełniały cienie minionych lat. Jeden z turystów zauważył dziwne symbole na podłodze, jakby wydrapane w drewnie. Gdy tylko chciał zadać pytanie, stara kobieta nagle przestała mówić, jej oczy rozbłysły zimnym światłem i powiedziała: „Nie powinieneś był tu przychodzić…”.