Kiedy do więzienia wprowadzono nową więźniarkę, strażnicy, widząc ją — milczącą, o przenikliwych oczach i niezwykłej urodzie — wymienili uśmieszki.
„Szczęściara!” — przeszło im przez myśl, bo jak się okazało, była niemową. Wydawało im się, że z takim więźniem będzie łatwo sobie poradzić. Jednak już pierwszej nocy ich pewność siebie wyparowała.
Gdy zapadła ciemność, zaczęły się dziać dziwne rzeczy. W celi słychać było szepty, choć wszyscy wiedzieli, że nie mogła mówić. Więźniowie budzili się ze strachu, mówiąc, że widzieli jej cień poruszający się cicho po korytarzach.
Strażnicy, przyzwyczajeni do wszelkich zagrożeń, zaczęli obawiać się jej obecności. To było tak, jakby przyniosła do więzienia coś złowrogiego i niewytłumaczalnego, a każda noc była dla nich prawdziwym sprawdzianem.