Starszy mężczyzna wszedł do luksusowego hotelu, przygarbiony, w starym płaszczu, wyraźnie nie na miejscu w błyszczącym otoczeniu.
Recepcjonistka rzuciła mu pogardliwe spojrzenie, uśmiechnęła się sceptycznie i powiedziała lekceważąco:
„Chyba jesteś w złym miejscu. To nie jest zajazd”. Słowa te zabrzmiały jak obelga, a otaczający go ludzie uśmiechnęli się z upokorzenia starca.
Ale starzec się nie kłócił. Spokojnie wyjął telefon i wybrał krótki numer. Kilka minut później do holu wbiegła obsługa hotelowa, gorączkowo rozchodząc się na boki, a sam administrator nagle zbladł.
Przed nim stał nie zwykły staruszek — na progu pojawił się właściciel hotelu. Wszystkie oczy były teraz zwrócone w jego stronę z szacunkiem, a atmosfera zmieniła się natychmiast.