„Synu, jak mogłeś wybrać takiego stracha na wróble?” – łkała matka pana młodego, nie cofając się od głośnych słów, gdy wszyscy zebrali się przy weselnym stole.
Goście, już trochę podpiti, zaczęli się śmiać, podchwytując jej słowa, zamieniając niezręczny moment w upokarzający spektakl.
Panna młoda zdawała się zachować spokój, choć w jej oczach błysnęło coś bolesnego. Stała naprzeciw matki pana młodego, mimo upokorzenia, z podniesioną głową.
Ale zamiast płakać lub odejść, podeszła do mikrofonu. Biorąc go w ręce, powiedziała cichym, ale pewnym siebie głosem: „Nie muszę być piękna dla wszystkich, ale wiem na pewno, kto mnie kocha za to, kim jestem”. Następnie skierowała wzrok na stojącego obok narzeczonego i mówiła dalej: „Piękno to nie tylko wygląd.
To wiara w siebie i w swoją miłość. I cieszę się, że jest obok mnie osoba, która widzi we mnie coś więcej niż tylko twarz. Na sali stopniowo ucichło i nawet matka pana młodego zamilkła. Śmiech gości ustąpił miejsca niezręcznej ciszy, a panna młoda, zbierając siły, nadal z godnością celebrowała swoje szczęście.