„Kogo oszukuję?” — pomyślała ze złością: „Alishka i ja widujemy się raz w roku, zgodnie z obietnicą, ale oto nasza rocznica!” Anna była na siebie zła: jak można zapomnieć o najważniejszej rzeczy w domu – prezencie dla przyjaciółki, która dzisiaj skończyła dokładnie pięćdziesiątkę! Drogi prezent. Anna już sobie wyobrażała zdumienie Alishki, gdy zobaczyła, co przygotowała dla niej jej najlepsza przyjaciółka. Dlatego przyjście z pustymi rękami w ogóle nie wchodzi w grę.
Anna włączyła ulubioną muzykę, tęsknie patrząc na korek, w którym już zdążyła stanąć i w którym będzie musiała stać jeszcze raz. „Nic, nic. „Jestem głupia” – powiedziała sobie. Po powrocie do domu odbyła honorowe okrążenie zatłoczonego parkingu, przekląła samochód, który wyprzedził dwa miejsca parkingowe i zaparkowała na poboczu drogi.
Chciała zadzwonić na domofon, żeby mąż zaniósł jej prezent do windy, ale zawstydzona opuściła rękę i wyjęła klucz. Wygląda na to, że Levon zachorował; nawet nie poszedł na rocznicę Alishki. Anna próbowała z nim zostać, ale on zapewniał ją, że zaśnie i wszystko minie.
Pozwól mu spać. Anya szybko przyjmie prezent i tyle.
Kiedy winda się otworzyła, Anna ze zdziwienia prawie upuściła klucz: przed nią stał jej mąż. Wyraźnie przygotowywał się do wyjścia: czysty, wyprasowany, pachnący. Na jej widok zachwiał się i znieruchomiał.
– Będziesz tak stał? – powiedziała Anna, a Levon wyszedł z windy ze spuszczoną głową.
„A ty… myślałem, że poszedłeś do Alishy” – beknął.
- Poszedłem, ale nie mogłeś dotrzymać mi towarzystwa z jakiego powodu? Przypomnij mi.
- Który? — zapytał Levon, zyskując na czasie. Śniło mu się, że ktoś wejdzie do wejścia i go uratuje. I tak się stało. Domofon zaczął piszczeć, a sąsiad przyszedł z psem.
„Wyjdę na chwilę, chłopaki na mnie czekają” – zapytał Levon, unikając wzroku żony.
- Nie, kochanie, najpierw porozmawiajmy! „Anna skinęła głową sąsiadce i wepchnęła wystrojonego męża z powrotem do windy.
W mieszkaniu panował bałagan, najwyraźniej Levon spieszył się na randkę.
- Dobrze? Słucham, Levonchik, dlaczego nie poszedłeś ze mną?
- Pocałunek…
- Nie nazywaj mnie tak. Odpowiedz na pytanie.
- Nie lubię, nie lubię tej firmy! — Levon nagle wybuchnął: — Nienawidzę tego z całej duszy! Tak! Teraz wiesz!
- Dobrze? Czy teraz na to wpadłeś? — Anna uśmiechnęła się szeroko, obserwując, jak jej mąż desperacko próbuje wydostać się z tej sytuacji: „A jak dawno temu przestałeś kochać „tę firmę”? To są także twoi przyjaciele! Przyjaźnimy się od ponad dziesięciu lat! Dlaczego nagle stali się tak dyskryminowani?
- Skłamałem. Dla twojego dobra, kotku. Od dawna jestem do nich wszystkich głęboko zniesmaczony. Pamiętasz, mąż Alishki… molestował mnie po pijanemu!
- A więc, Arzumanyan, ta historia o kulce na mole krąży już od wielu lat. Igor wtedy po prostu upił się w ciemności i pomylił cię z Alishką, a ty wpadłeś do jej łóżka! I w ogóle, nie schodźmy z tobą na boki… Dokąd idziesz, taki przystojniaku?
- Kotek! Chciałem spotkać się z przyjaciółmi. Napij się wina, zapal fajkę wodną… cóż, przykro mi, nie mogłem się zdobyć, żeby tam z tobą pojechać! Więc skłamałem.
Levon pochylił głowę.
— Czy perfumy Brioni są również dla przyjaciół? Chyba wylałeś na siebie połowę butelki, co, Levon?
- Ania, nie rozumiem! Jak zwykle pachnąco! Nie wziąłem tego wewnętrznie, jak twoja droga Vityusha!
Słysząc imię byłego męża, Anna wzdrygnęła się i zdała sobie sprawę, że jeśli Levon użyje tej broni, to sprawa jest poważniejsza, niż myślała. Weszła do kuchni, usiadła na stołku i zaczęła masować skronie. Zadzwonił telefon, więc odebrała, starając się nie okazywać zmieszania, które ją ogarnęło:
- Tak, Alishenka, kochanie… wszystkiego najlepszego! Prowadziłem, musiałem wracać… kręciło mi się w głowie, prawdopodobnie miałem wysokie ciśnienie. Wysłać taksówkę? Nie ma potrzeby, kochanie, poradzę sobie, ale przepraszam też, innym razem. Buziaki, bai. Nacisnęła przycisk zakończenia połączenia, odłożyła telefon i spojrzała na męża zmęczonymi oczami.
-Naprawdę źle się czujesz? Wróciłeś, bo kręciło Ci się w głowie? — ożywił się, — Właśnie dzwonię do Vardana. Szybko postawi Cię na nogi!
Levon zaczął szukać w telefonie numeru znajomego lekarza.
- Naprawdę źle się czuję. Ale twój Vardan mi nie pomoże! – Anna westchnęła.
- Co wtedy? Biegać do apteki? — Levon chętnie wybiegł na korytarz, lecz Anna go zatrzymała.
- Przestań kłamać, Levon! Wiem, że kłamiesz! — Ania wstała i podeszła do okna, — Panie, czy naprawdę na to zasługuję? — szepnęła do siebie. Levon milczała, ale ona się nie odwróciła, zatrzymała się jak dobra aktorka.
– Jeszcze pójdę do apteki. Powiedz mi, co kupić?
„Nigdzie nie pójdziesz, dopóki się nie wyjaśnisz!” Co się dzieje, Levonie?!
Ucichła. Levon także milczał.
-Jesteś pewien, że chcesz poznać prawdę? – powiedział w końcu.
- Bardziej niż cokolwiek innego! — Powiedziała nie odwracając się i zamknęła oczy, żeby nie płakać.
Wiedziała, że ten dzień prędzej czy później nadejdzie. Jej mąż był od niej młodszy o prawie dziesięć lat. Pobrali się, gdy ona miała trzydzieści dwa lata, a on dwadzieścia trzy. Levon pochodził z dobrej rodziny, której nie podobał się jego wybór. A jeśli ojciec rzeczywiście przyszedł na ich ślub, matka Levona nie mogła pogodzić się z faktem, że jej ulubieńca dała się uwieść „stara Rosjanka”. Potem, najwyraźniej widząc na zdjęciach ślubnych, że synowa wygląda na tyle samo lat, co jej syn, nieco złagodniała i ponownie zaczęła z nim rozmawiać. Ale nie z nią.
Przyjaciele Anny, zwłaszcza jej przyjaciele, przychylnie przyjęli jej drugiego męża. Wszystkie były w wieku, w którym dobry seks jest ceniony bardziej niż status społeczny. Anna wyglądała na szczęśliwą, Levon nawiązał za jej pośrednictwem przydatne kontakty, także z rodziną, i wydawało się, że wszyscy są szczęśliwi.
- Mam dość bycia panem Ankinem! — Levon rozpoczął spowiedź: „Mam trzydzieści trzy lata, to wiek Chrystusa, ale wszyscy mnie postrzegają… w ogóle mnie nie dostrzegają”. Muszę komunikować się z ludźmi, którzy cenią mnie jako osobę.
- Więc. Kontynuuj, Levonie, słucham” – nadal wyglądała przez okno, zdając sobie sprawę, że miał rację. Ich wspólni znajomi zawsze tak postrzegali jej męża.
- Powiedziałem wszystko.
- Wszystko, ale nie wszystko. Zapomniałeś powiedzieć, kim ona jest? Ten, który postrzega cię jako osobę odrębną ode mnie.
Levon wziął głęboki oddech.
- Anya, proszę, nie. Jestem Ci wierny, ja… Poświęciłem wiele dla Ciebie, aby zerwać z rodziną…
- Co? Jaka jest różnica? Tak, kiedy cię poślubiłem, poślubiłem także twoją rodzinę! I dobrze, że jeszcze nie widziałem teściowej, bo ona mnie nienawidzi, ale cały czas rozwiązuję problemy Waszych licznych siostrzeńców i siostrzenic, które trzeba ułożyć, zapewnić jedno lub drugi!
- Ania! Anya… słuchaj. To wszystko. Ty się poświęcasz, ja się poświęcam. Za każdym razem, gdy widzę moją matkę, opowiada mi o wnukach, jakie miałaby, gdybym poślubił Lusine, a nie ciebie! Myślisz, że to dla mnie łatwe?
- Tak, Arzumanyanie! Nie wahaj się odpowiedzieć. Masz kogoś i to na długo! Powiedzieli mi, ale ja… uwierzyłem ci. Czy nie zasługuję na prawdę?
- Prawda jest tylko jedna, Anya. Kocham cię. Tylko ty.
- Kłamiesz! Znowu kłamiesz… to nie do zniesienia.
- Skąd pomysł! — krzyknął Levon, wściekając się — Ja też nie jestem z żelaza, mógłbym się obrazić! W ogóle nie doceniasz poświęceń, jakie dla ciebie poniosłem…” odwrócił się i dłonią otarł łzy. „Nigdzie się nie wybieram, rozumiesz? Jestem z tobą.
- A ty nie masz nikogo?
- Oprócz ciebie, nie.
- OK. Przepraszam.
Przytulili się w kuchni. Anya pomyślała, chowając się w piersi męża, że bez względu na wszystko, kocha go. I zazdrość zawsze będzie z nią, tak mówili jej wszyscy przyjaciele, którzy go znali.
Nagle telefon Levona zawibrował. Wyjął go i Anya zauważyła, że nazwisko dzwoniącego było napisane po ormiańsku.
- Odbierz telefon. Prawdopodobnie twoi przyjaciele.
„Nie chcę” – Levon uchylił się. „Teraz zaczną mnie namawiać”.
- Odbierz telefon! – rozkazał.
Z wahaniem trzymał telefon w dłoni, po czym nacisnął koniec.
- Daj to tutaj! — Anna szybko chwyciła telefon i zamknęła się z nim w łazience.
- Anna, otwórz teraz! — Levon zabębnił w drzwi.
Nacisnęła numer osoby, która właśnie dzwoniła. Tak jak się spodziewała, telefon odebrała kobieta.
- Witaj, Levonchik, nie słyszę cię! Będziesz tam wkrótce? Jestem cała udręczona… Nie słyszę cię! Cześć! Oddzwaniać!
Anna w milczeniu nacisnęła koniec.
- To nie tak jak myślisz! — Levon szalał za drzwiami.
Otworzyła drzwi i spokojnie oddała mu telefon:
- Oddzwoń do mnie. A potem cierpiała.
- Anya… Nie chcę. To… to.. nic dla mnie nie znaczy.. Ja..
- Odejdź, Levonie. Zabierz swoje rzeczy. Do zobaczenia w sądzie.
W dniu rozwodu, po rozprawie, spotkała się w kawiarni ze swoją przyjaciółką Alishką.
- No dobrze, nie zasługiwał na ciebie! — powiedziała Alishka, dręcząc miętowy sernik łyżeczką.
- Nie wiem. Miło było z nim być. Zawsze coś wymyślił. Może powinniśmy mu wybaczyć? Wyobrażasz sobie, że jego matka zadzwoniła do mnie po raz pierwszy w życiu! Odradzałeś mi rozwód!
- Pospiesz się! — Alishka, która była świadoma wszystkich wydarzeń, była zaskoczona: „To prawdopodobnie dlatego, że stracili w tobie cenne zasoby administracyjne”.
„Mimo to wydawała mi się szczera”. Zastanawiałem się nawet, co jeśli miała rację? Bardzo kocha swojego syna, czuć to. A mój syn, powiedziała, kocha mnie, dlatego zadzwoniła, choć nie było to dla niej łatwe.
- Czy ona wie o jego jajach? – Alishka uśmiechnęła się złośliwie.
- On wie. Zadzwoniła do jednego konkretnie po imieniu. Resztę, jak mówi, było jednego lub dwóch” – Anna nie odrywała wzroku od przyjaciółki.
Zakrztusiła się sernikiem. Anna poklepała ją po plecach. Kiedy Alisha odchrząknęła, Anna położyła rachunek za kawę na stole i powiedziała z uśmiechem:
- Żegnaj Alishko. Nie dzwoń do mnie więcej. Nigdy.
- Poczekaj, wyjaśnię! — krzyknął za nią jej były przyjaciel.
Ale Anna się nie odwróciła. Przeszła przez ulicę i wsiadła do samochodu.
- Pomyśl tylko, FIFA! — Alishka zmarszczyła brwi — cóż, śmiało!