Bogaty człowiek, desperacko chcący znaleźć sposób na wyleczenie syna, który po wypadku przez kilka miesięcy znajdował się w stanie wegetatywnym, zatrudnił pielęgniarkę.
Wydawała mu się kobietą doświadczoną i sumienną, więc miał nadzieję, że przynajmniej będzie w stanie zapewnić synowi przyzwoitą opiekę.
Dom, wypełniony ciszą i bólem, znów odnalazł lekką nadzieję na zmianę.
Dwa dni później, kiedy nikt nie spodziewał się żadnych zmian, wydarzyło się coś dziwnego. Późnym wieczorem, gdy wszyscy już odpoczywali, pielęgniarka została sama z chłopcem. Szepnęła mu coś cicho do ucha, głaszcząc go po dłoni. I nagle jego palce ledwo się poruszały.