«Modliłam się do Boga, żeby nas nie zalało». Mieszkańcy Kłodzka mówią nam o swoim dramacie

Powódź dotknęła Kłodzko. Zalane zostało centrum miasta. W nocy strażacy ewakuowali mieszkańców domów, do których wdarła się woda. Ludzie wyszli z nich tak, jak stali. Niektórzy zdążyli zabrać jedynie dokumenty… — Bałam się, teść nam opowiadał, że w 1997 r., nasze mieszkanie zalało po sufit — mówi «Faktowi» pani Sylwia.

Powodzianie nocują w Szkole Podstawowej im. Stanisława Mikołajczyka w Jaszkowej Dolnej. W niedziele (15 września) o godzinie 11 było ich tu już niewielu. Nieco wcześniej rozeszła się wieść, że woda już opada. Część powodzian postanowiła wracać. Zobaczyć, jak wyglądają ich domy, czy mogą w nich znowu zamieszkać. Inni rozjechali się do rodzin. Ale kilka osób było jeszcze na miejscu. Rozmawialiśmy z nimi.

video

Pan Zbigniew do Jaszkowej przyjechał prosto z… pracy. W sobotę wieczorem do domu już nie dotarł, bo woda zalała centrum Kłodzka. — Jechałem tutaj obwodnicą, inaczej się nie dało — opowiada «Faktowi». — Jeszcze wieczorem rodzinie udało się ze mną skontaktować. Powiedzieli, gdzie są ewakuowani — dodaje. W Jaszkowej na powodzian czekały łóżka ze śpiworami. Nie brakuje jedzenia i picia. — Nie możemy narzekać na władze Kłodzka — mówi pan Zbyszek. — Zaopiekowano się nami.

Wody błyskawicznie przybywało

Pani Sylwia nie ukrywa, że była przerażona. — To były dramatyczne chwile — mówi. — Z mieszkania przez okna wyciągali nas strażacy. Kiedy ewakuacja się zaczęła, wody mieliśmy po kolana. Kiedy opuszczaliśmy dom, była już po brzuch. Pani Sylwia wspomina, że ona i mąż bali się, kiedy woda zaczęła ich zalewać. — Zaczęliśmy wołać o pomoc — wspomina. — Ludzie, zamiast nas ratować, świecili nam latarkami po oczach. Z pomocą przyszli dopiero strażacy. Bardzo płakałam. Cieszę się, że jestem bezpieczna, wśród dobrych ludzi — dodaje.

Pani Sylwia wzdycha, że bała się o swoje życie. — Miałam łzy w oczach, modliłam się do Boga, żeby nas nie zalało — wzdycha. — Nie pomogło, Bóg nas ukarał, zesłał na nas żywioł. Powodzianka milknie na chwilę. — Najważniejsze, że żyjemy — dodaje. — Nie wiem, jak by to było, jeśli zostalibyśmy w domu. Teść opowiadał, że w 1997 r. zalało nasze mieszkanie po sam dach. Jak to usłyszałam, to mówię: «bierzemy co mamy, dokumenty i uciekamy!». Nie narzekamy na opiekę — dodaje.

Powódź w Kłodzku. Ewakuacja o godz. 4. rano

Pani Janina została ewakuowana o czwartej rano. — Strażacy przyjechali i zabrali nas z mieszkania — mówi. — Mieszkam na górze, to wody u mnie nie było, ale dół już zalało. Jak teraz jest? Nie wiem, może i u mnie woda się wlała do mieszkania. Pani Janina uśmiecha się przez łzy i dodaje: mamy gdzie spać, mamy co jeść. Nie przeżyłam tutaj powodzi w 1997 r., mieszkałam wtedy w Bielsku. Dlaczego teraz muszę to przeżywać?… — mówi zasmucona kobieta.

/11

Łóżka wstawiono do sali gimnastycznej.

/11

Pan Zbigniew nie dojechał już z pracy do domu.

/11

Woda odcina ludziom możliwość wejścia do domów.

/11

Zabezpieczenia w postaci worków z piaskiem nie pomogły.

/11

Pani Sylwia bardzo przeżyła ewakuację. Mówi o tym, jak pomagali jej strażacy.

/11

Tu powodzianie mają schronienie.

/11

Pani Janina została ewakuowana o godz. 4. rano.

/11

Mieszkańcy cieszą się, że są w bezpiecznym miejscu, ale cały czas myślą o tym, co będzie z ich dobytkiem, lokalami, czy będą mieli do czego wracać.

/11

Pan Zbigniew ma kontakt z rodziną i wiadomości od najbliższych.

/11

Dach nad głową udostępniła potrzebującym szkoła w Jaszkowej Dolnej.

/11

Niektóre osoby po tym, jak dowiedziały się, że w ich okolicy woda opadła, szybko wróciły do domów.

Добавить комментарий

Ваш адрес email не будет опубликован. Обязательные поля помечены *